*"I’m going back to my roots. Another day, another door. Another high, another low" - Fragment piosenki Imagine Dragons - Roots,
*trójki - trzeci ząb od góry nazywany kłem.
-
- Czas zacząć najlepszą noc w życiu! - krzyknęła Lucy, a ja jej wtórowałam.
Aiden już przygotowywał ognisko, Aya siedziała na zgrzewce piwa, Lucy odpaliła już muzykę z telefonu i tańczyła z butelką Desperados w ręce, a Rosalie wpatrywała się cały czas w Juliana, który szedł za mną krok w krok. Podeszłam bliżej palącego się już ogniska i wzięłam pierwszą butelkę piwa. Za mną pojawiła się Rose, która roześmiana wyciągnęła mi piwo z dłoni. Ja, nie chcąc już się z nią użerać wzięłam sobie drugie. Aya narzuciła mi rękę na ramię. Od wypitych głębszych w domu zachwiałam się i z Ayą upadłyśmy na piasek.
- Przynajmniej piwo całe - palnęłam.
- Iks dededede - odpowiedziała.
Wstałam, podniosłam Ayę i złapałam ją za rękę. Pobiegłyśmy do reszty, która już tańczyła przy morzu alkoholu.
-"I’m going back to my roots. Another day, another door. Another high, another low"* - śpiewała Lucy.
Doskonale wiedziała, że uwielbiam tą piosenkę i od razu się do niej przyłączyłam. Nasz śpiew brzmiał raczej jak jakiś jazgot, a nie jak śpiew. Jednak nikomu to nie przeszkadzało. Następnie zakręciłam się przypadkowo obok Aidena, myśląc, że to Julian. Mimo to, Aiden nie miał nic przeciwko moim tańcom. Po chwili, moje zmieszanie zobaczyła Lucy, podeszła do mnie i zatańczyłyśmy koślawe tango. Gdy kończyłyśmy na pozie gdzie Lucy trzymała mnie, a ja zwisałam w powietrzu usłyszałyśmy krzyki:
- Pocałuj ją! Gorzko, gorzko!
Spojrzałyśmy po sobie i dałyśmy sobie przysłowiowe buzi. Później sięgnęłam po kolejne piwo, i kolejne, i kolejne. Byłam już nieźle wstawiona. Alkohol zrobił swoje i zanim się nie obejrzałam, całowałam się z Julianem. On chyba był równie nieświadomy co ja. Tą chwile przerwał nam kolejny krzyk i odskoczyliśmy od siebie.
- Co jest kurwa? - zapytałam retorycznie.
Krzyk Rose. Pobiegłam z Julianem w stronę wrzasku, a za nami Aya. Aiden i Lucy zdawali się nie przejmować sytuacją i popijali piwo podczas rozmowy o życiowych sprawach i polityce. Na miejscu zobaczyliśmy Rose stojącą przed jakimś chłopakiem.
- ...ałem cię przestraszyć - wpadliśmy w środek rozmowy.
- Jakiś problem? - powiedział przytomnie Julian.
Przez chwilę miałam wrażenie, że oczy Juliana zaświeciły się na żółto, a jego trójki* nienaturalnie się wydłużyły. Złapałam go mocno za rękę, ale on wciąż mierzył wzrokiem chłopaka. Po chwili jego usta rozciągnęły się w uśmiechu.
- Ethan Shaw. Kope lat, stary - Ethan zdawał się być tak samo zaskoczony jak my wszyscy. - Walsh.
Chłopak zakrył usta i zaczął chichotać.
- No nie pierdol, że to ty, ziomek. Najlepszy rozgrywający w historii - Julian podszedł do Ethana i zbił piątkę.
- Nikogo nie pierdole. Jeszcze - uśmiechnął się szerzej.
- Zrobiliście sobie tu imprezę, hm? Nad Kryształowym Jeziorem... - ściszył trochę głos. - One wiedzą?
- Co wiemy? - odezwałam się pierwszy raz w rozmowie. Tym razem Julian mocniej ścisnął moją dłoń.
- Nieważne, kochana.
Julian złapał mnie w pasie i podniósł do góry.
- Kontynuujmy imprezę.
Po tych słowach Julian pobiegł ze mną na rękach do jeziora. W międzyczasie zdjęłam spodenki i bluzkę. Przy wejściu do jeziora Julian mnie upuścił i pobiegłam dalej sama. Zanurkowałam i płynęłam wgłąb jeziora. Było tak zaskakująco czyste, że idealnie widziałam pod wodą. Nagle złapało mnie coś za nogę i pociągnęło w dół. Zaczęłam się wiercić i udało mi się odwrócić. To były Aya i Lucy. Od razu płynęłam w górę, aby się wynurzyć. Dziewczyny popłynęły za mną.
- Co wy odpierdalacie - zaśmiałam się.
- Nie ma ich - szepnęła Lucy. - Zniknęli.
- Co ty pierdolisz, za dużo alkoholu, co? - burknęłam.
- Ona mówi serio, Mare... Julian, Aiden, a nawet ten nowy Ethan... Oni zniknęli. Rose też tu nie ma - ściszyła głos.
- Wkręcacie mnie - powiedziałam pewnie, ale tak naprawdę spanikowałam.
Wyszłam z jeziora jak najszybciej się dało. Rozejrzałam się wokoło i faktycznie nikogo oprócz nas nie było.
- Kurwa, to nie jest zabawne - krzyknęłam.
- Sprawdzałyśmy już Mare... - Lucy położyła mi dłoń na ramieniu. - Nie ma ich.
- Nie wiem jak wy, ale ja stąd kurwa spierdalam - warknęłam.
Zebrałam szybko ubrania i telefon z ziemi i pobiegłam przed siebie. Kilka razy traciłam równowagę, ale cały czas wstawałam. Było około 4 w nocy, serio przerażająco. Nie widziałam niczego przed sobą. Nie potrafiłam włączyć latarki w telefonie, ponieważ trzęsły mi się ręce. Biegłam kilka minut, aż w końcu natrafiłam na coś... albo raczej na kogoś. Krzyknęłam z przerażenia w myśli, że jest to gwałciciel lub morderca.
- Mare, Mare, spokojnie. Jestem tu - głos Juliana nie przemówił do mnie, ale chłopak podszedł bliżej i mnie przytulił.
- Gdzie ty kurwa byłeś, co. To nie było kurwa zabawne - powiedziałam z łzami w oczach.
- Poszedłem się odlać, ale się zgubiłem. Co jest? Gdzie jest reszta?
- Uciekłam stamtąd... nikogo nie było.
Zakręciło mi się w głowie. Złapałam się mocno za koszulę Juliana, ale to nic nie dało. Zemdlałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz