piątek, 25 marca 2016

Prolog

- Ej laski, nie biegnijcie tak. To ja niosę zgrzewkę Desperados, a nie wy! - krzyczała z oddali Aya.
Zareagowałyśmy śmiechem, byłyśmy już po kilku głębszych, ale zwolniłyśmy i dołączyłyśmy do przyjaciółki. Była godzina 12 w nocy, szłyśmy przez las. Ja i Rosalie trzymałyśmy latarki. Celem naszej wędrówki było Kryształowe Jezioro. Krążą na jego temat różne legendy, ale jak wiadomo, po alkoholu robi się różne głupie rzeczy.
- Z chłopakami byłoby ciekawiej, nie ma się z kim lizać - stwierdziła Lucy, śmiejąc się.
- Równie dobrze możesz przelizać się z którąś z nas, przecież nic nikomu nie powiemy - odparłam również śmiechem.
- Kocham studia - zaczęła Rosalie.
- A kto nie? - odpowiedziała Aya.
Szłyśmy wydeptaną ścieżką, ale jak zwykle ja łamaga, musiałam się potknąć. Przyszykowałam się na upadek, ale nie poczułam ziemi, lecz ręce. Otworzyłam jedno oko, później drugie. Usłyszałam głośne "uuuu" ze strony dziewczyn. Złapał mnie wysoki szatyn o błękitnych oczach.
- Akuku - powiedział z uśmiechem i postawił mnie na nogi.
Podszedł do niego drugi chłopak, podobny do niego, lecz odrobinę niższy.
- A wy panienki nie boicie się szlajać nocą po lesie? - powiedział wyższy.
- Może się wam stać krzywda - wtórował mu towarzysz.
- A wy panienki nie boicie się szlajać nocą po lesie? - zadałam to samo pytanie chłopakom.
Chłopak, który mnie złapał, uśmiechnął się szerzej, a drugi zaśmiał się.
- Masz gadane - stwierdził niebieskooki.
- Dzięki za uratowanie tej ciamajdy przed jakże bolesnym upadkiem, ale już pójdziemy - odezwała się Aya.
- Jestem Julian Walsh, a ten drugi to Aiden Miller, mój brat - podał mi rękę, tym samym ignorując uwagę Ayi.
- Idiota, nie nabierzemy się, przecież macie inne nazwiska - zauważyła Lucy.
- Nie przyszło ci do głowy, że mogą to być przyrodni bracia? - warknęłam na nią, ale nie spuszczałam wzroku z Juliana. - Mare. Mare Fisher - uścisnęłam jego dłoń. - Ta kretynka to Lucy, blondynka Aya, brunetka Rosalie.
- Miło mi Cię poznać, Mare - pocałował moją dłoń. - I was również - ukłonił się w stronę dziewczyn.
Kątem oka zauważyłam, że Aiden wpatruje się w Aye.
- Gdzie zmierzacie? - zapytał Julian.
- Poszukujemy tego takiego no... - przez alkohol plątał mi się język.
- Kryształowego Jeziora - odpowiedziała Lucy.
- Naprawdę? My również. Cóż za zbieg okoliczności, prawda Aiden?
Aiden ocknął się momentalnie słysząc swoje imię.
- Prawda - uśmiechnął się. - Daj mi to piwo, nie będziesz tego dźwigać - podszedł do Ayi i zabrał zgrzewkę.
Ja z Julianem szliśmy pierwsi, za nami Rosalie i Lucy, a na końcu Aya i Aiden. Słyszeliśmy za plecami śmiechy dziewczyn, ale nic poza tym. Patrząc delikatnie przez ramię, zauważyłam, że Aya idzie ze wzrokiem spuszczonym w dół, a Aiden cały czas się jej przypatrywał. Im głębiej wchodziliśmy w las, tym było zimniej. W pewnym momencie skrzyżowałam ręce i pocierałam przedramiona. Julianowi nie umknął ten gest, ściągnął z siebie kurtkę i nałożył ją na mnie. Ponadto objął mnie w pasie. Odwróciłam do niego głowę i uśmiechnęłam się.
- Dzięki.
- Nie ma za co - wpatrywał się w drogę.
Pierwszy raz od dawna nie wiedziałam co powiedzieć. Z frustracji palnęłam najgorsze pytanie jakie mogłam zadać komukolwiek kiedykolwiek.
- Co tam?
Julian zaczął się śmiać.
- Idę właśnie z ramię w ramię z najpiękniejszą dziewczyną jaką w życiu widziałem, a ona pyta się "co tam". Lepiej już być nie może - uśmiechnął się, a ja zrobiłam się cała czerwona. - Co macie zamiar robić nad tym jeziorem? - przejął inicjatywę.
- No wiesz, popływamy sobie gdzieś tam i no...
- OGNISKO! Zrobimy ognisko! - krzyczała Lucy.
- Ano właśnie, ognisko i te sprawy, tak. Byłeś tam już kiedyś?
- Kilka razy.
Nagle świat zaczął mi wirować i musiałam złapać się Juliana.
- Księżniczko, ty chyba już za dużo wypiłaś, a jeszcze te piwa - stwierdził i wziął mnie na ręce.
Oparłam głowę o jego klatkę piersiową. Zauważyłam, że na szyi ma tatuaż w kształcie błyskawicy w słońcu. Mimowolnie dotknęłam tatuażu, a on się wzdrygnął.
- Ale ładny. Co znaczy?
- Kiedyś ci opowiem - podrzucił mną i poprawił chwyt. - Już prawie jesteśmy.
- Zapomniałam włożyć stroju - pomyślałam na głos.
- I co my teraz zrobimy? - zaśmiał się. - Zamknij oczy.
- A po co?
- Zaraz zobaczysz.
Zamknęłam oczy tak jak prosił. Przeszliśmy kilka kroków, aż Julian zatrzymał się i postawił mnie na ziemię, stając za mną i chwytając dwoma rękami w pasie.
- Możesz otworzyć - nachylił się do mojego ucha i szepnął.
Moim oczom ukazało się duże, turkusowe jezioro, które przy blasku księżyca lśniło. Usłyszałam okrzyki radości dziewczyn za nami.
- To będzie wyjątkowa noc - stwierdził.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz