czwartek, 23 czerwca 2016

#7

Gdy wstałam, Juliana już przy mnie nie było. Trzeci dzień, wszyscy na kacu, znowu. Tylko, że tym razem nie budzę się z nadprzyrodzonymi zdolnościami. Skoro już mowa o nadprzyrodzonych zdolnościach, napiłabym się krwi. A jeszcze bardziej zagłębiając się w temat, napiłabym się z wciąż żyjącego źródła. Mimo, że minęły zaledwie trzy dni od mojej przemiany, mam wrażenie, że dużo już umiem. A przede mną jeszcze wieczność. Spojrzałam na godzinę, była 13. Cholera, przespałam pół dnia.
- Puk, puk.
W drzwiach stanął Julian z niską brunetką obok.
- Kim ona jest? - zapytałam obojętnie. Kac rozsadzał mi głowę.
W odpowiedzi podeszli do mnie. Julian położył się obok mnie, a dziewczyna usiadła na brzegu łóżka.
- Śmiało, nie krępuj się - kiwnął głową w stronę brunetki.
Wygramoliłam się spod kołdry i przeczołgałam w stronę dziewczyny. Odgarnęłam jej włosy z szyi i zbiłam w nią swoje kły. Kiedy już skończyłam, dziewczyna bezwładnie opadła na podłogę. Julian przyglądał mi się zamyślony.
- Musimy popracować nad kontrolą pożywiania, tak, aby nie zabić - potarł się po brodzie.
Uśmiechnęłam się szeroko, obnażając swoje jeszcze brudne od krwi zęby.
- Zdecydowanie - dodał. - Ubierz się, czeka nas pracowity dzień. Ach, Rose wyjechała dzisiaj na cały dzień.
- W takim razie wyjdź - wskazałam mu drzwi.
- No weź, daj mi zostać.
Nie zdążyłam zareagować, gdyż do pokoju wpadła wściekła Lucy.
- Ty suko! - krzyknęła i rzuciła się na mnie.
Nie była dla mnie równym przeciwnikiem. Natychmiast wzięłam ją za bluzkę i rzuciłam nią o ścianę. Podbiegłam do niej i przygniotłam jej krtań.
- Tak? - wyszczerzyłam zęby.
- Kurwa, boli - syknęła.
- Czekam.
- Widziałam jak lizałaś się z Ethanem!
Zaśmiałam się i ją puściłam.
- Skarbie, całą noc byłam tutaj. Z Julianem.
- To prawda - wtrącił się Julian, leżąc na łóżku i oglądając to przedstawienie.
- Kurwa, przecież mówię, że was widziałam! - krzyknęła.
- A może to była Aya? - posłałam jej dwuznaczny uśmieszek.
- Weź kurwa, nie pierdol.
- Od kiedy ty tyle przeklinasz? - zadrwiłam.
W rozmowie przerwał nam wybiegający z pokoju Julian. Nie pierdolił się w tańcu z drzwiami i wyrwał je z zawiasów. Spojrzałyśmy po sobie z Lucy, zapominając na chwilę o naszej kłótni.
- A temu co? - zaczęła.
Wiedziałam, że nie ma sensu wstawać i go gonić. Lucy miała jednak inne zdanie. Usiadłam na łóżku i wytężyłam słuch.
*
Aiden P.OV.
Ja pierdole. Tej nocy śniła mi się Lucy. Spałem z nią i było zajebiście. Tylko co z Ayą? Ja jebie, Aiden. Ty zawsze wpakujesz się w jakiś bulszit.
- Ona tu jest - wpadł mi do pokoju Julian.
- I tańczy dla mnie... - dokończyłem. - No stary, przeszkadzasz mi tylko, żeby pośpiewać?
- Nie, debilu. Crystal tu jest.
Momentalnie się podniosłem. Nie dowierzałem własnym uszom.
- Co?
- Crystal, kurwa.
- O stary... Mare wie?
- Nie zdążyłem jej powiedzieć.
- Ho, ho. Masz przejebane.
*
Słyszałam całą rozmowę i nadal nie wiem kim jest Crystal. Postanowiłam poczekać, aż Julian sam ze mną porozmawia. Podeszłam do szafy i wzięłam pierwszą lepszą bluzkę. Następnie zeszłam do salonu. 
- Dzień dobry - powitała mnie Aya, która siedziała na kanapie i zajadała się jajecznicą.
- Cześć.
Usiadłam obok niej i nalałam sobie burbon do szklanki. Wzięłam dużego łyka i powtórzyłam tą czynność dwa razy.
- Hej hej, przystopuj trochę - zwrócił mi uwagę Ethan. Wcześniej jakoś go nie widziałam.
- Jak ma się powód, to się pije - odpowiedziała za mnie Aya. - Gdzie wywiało resztę?
Wzruszyłam ramionami w odpowiedzi. Do pomieszczenia wszedł Aiden wraz z Julianem. Obaj byli w bojowych strojach.
- Mare, jeszcze nie gotowa? Za 5 minut masz trening. Sprężaj się - puścił mi oczko.
Aiden zajął się Ayą, a ja pobiegłam bez słowa do pokoju. Przebrałam się w podobny strój i wybiegłam na dwór. [KLIKNIJ STRÓJ]
- Ruchy, królewno, ruchy - przywitał mnie sarkastycznie Julian.
Podbiegłam do niego i uderzyłam go pięścią w ramię.
- Nie szczekaj tyle - uśmiechnęłam się.
- Widzę, że rozpiera cię energia. W takim razie uderz mocniej, ale nie dotykając mnie.
- Jak niby mam to zrobić?
Zobaczyłam kilka iskierek lecących w moją stronę i poczułam przerażający ból w dłoni.
- Kurwa, JULIAN! - krzyknęłam.
- Nic ci nie jest, to tylko imitacja błyskawicy. 
Wyciągnęłam dłoń w jego stronę. Maksymalnie się skupiłam... ale nadal nic. 
- Pomyśl o czymś denerwującym. Najlepiej o czymś co wydarzyło się naprawdę.
Od razu pomyślałam o Crystal. Irytowało mnie to, że Julian mi nic nie powiedział o porannej rozmowie z Aidenem. Miał mi powiedzieć o dziewczynie z obrazu. W tej sprawie też milczał. Poczułam delikatne pieczenie w dłoni. Czułam pod skórą poruszającą się błyskawicę. Zamachnęłam się i wskazałam palcem, gdzie mają lecieć pociski. Z mojej dłoni wyleciały czerwone, ogniste błyskawice. Wszystko trafiło w Juliana. Trzymał się za krwawiący brzuch i zsunął się na kolana ,a ja szybko do niego podbiegłam.
- Rety, Julian!
- W porządku, nic mi nie będzie - syknął, zaciskając ranę.
- Aiden! Pomóż nam! - krzyknęłam. Musiałam być pewna, że mnie usłyszy.
*
Raphael P.O.V.
Usłyszałem krzyk jakiejś dziewczyny. Dobiegał on z domu Millera i Walsha. Momentalnie znalazłem się przy dziewczynie i Julianie.
- Z czego dostał? - zapytałem szybko.
- Kim ty... - zaczęła dziewczyna.
- Z czego dostał? - powtórzyłem głośniej.
- Błyskawica i ogień - szepnął Julian.
Przyłożyłem dłonie do ran na brzuchu. Widziałem teraz jego wnętrze. Krew była wszędzie, miał oparzenia 3 stopnia. Skupiłem się na jego uzdrowieniu, a po chwili krwawienie ustało. Julian wyglądał zapewne tak jak przed wypadkiem.
- Dzięki Raph - powiedział Julian, nadal leżący na ziemi. - Nie martw się, Mare - złapał za rękę dziewczynę, która nadal przy nim siedziała.
Obok nas pojawił się Aiden i reszta nieznajomych ludzi.
- Kim jesteś? - zapytała się mnie Mare.
- Raphael. Aiden do mnie zadzwonił. Jestem tropicielem. 

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

#6

 Najbardziej zboczony rozdział :v
-
Wszyscy siedzieli już z nami w salonie. Miałam wrażenie, że Ethan cały czas patrzy się na Lucy. Szkoda mi ich, w innych okolicznościach mogliby być niezłą parą.
- Nie przemyślałem jednej rzeczy. Mianowicie, nie mamy pustych butelek - odezwał się Julian.
- Wiecie co to znaczy? - wyszczerzył się Aiden.
- Trzeba jedną opróżnić - odchyliłam głowę do tyłu. - Wy chyba chcecie mieć tu niezły burdel.
- Oj nie przesadzaj - odpowiedział mi Julian.
Ethan otworzył butelkę burbonu i rozlał nam po szklankach.
- Za nowe życie - wzniósł toast Julian.
- Za nowe życie - powtórzyliśmy wszyscy.
Wypiłam szklankę na raz. Zawsze lubiłam dużo pić. Z Lucy często chodziłyśmy na imprezy przed... tym wszystkim. Jednak teraz zauważyłam, że skrzywiła się biorąc łyka. Prawda, ten burbon był mocniejszy od alkoholi, które pijałyśmy.
- Mam pytanie - zaczęła Aya.
Aiden uniósł szklankę.
- Mów, kochana.
- Sprawa jest... dość dziwna - odchrząknęła. - Czy... jeśli weszłyśmy do tego Jeziora, to załóżmy potencjalnie...
- Och, przejdź do rzeczy - przerwał jej Julian.
- Możemy mieć jakieś moce? Wiecie... mam na myśli ogień, woda czy coś takiego.
Zauważyłam, że Julian napina mięśnie, a chłopaki spoglądają po sobie.
- Dlaczego pytasz? - Ethan przejął pałeczkę.
Aya uniosła dłoń i umieściła ją wewnętrzną stroną do nas. Zaczęły wylatywać z niej małe, ciemne kryształki lodu. Usłyszałam jak Aiden wciąga powietrze i natychmiast znalazł się przy Ayi. Ujął jej dłoń w swoje ręce i delikatnie przejechał kciukiem po jej wnętrzu. Uniósł głowę i spojrzał jej w oczy.
- Od kiedy wiesz?
- Zauważyłam dzisiaj rano...
- Zajmiemy się tym później - przerwał im Julian. - A teraz... - nalał do szklanek kolejną partię burbona. - Teraz się bawimy.
*
Julian P.O.V.
Wziąłem łyka i spiorunowałem wzrokiem Aidena. Doskonale wiedział, że dziewczyny nie są normalne. O ile można to tak nazwać. Aya, moc lodu i mroku, Mare, moc ognia i błyskawic, a Lucy, moc wody i teleportacji. Mieliśmy powiedzieć im później, a one same odkryć to za minimum tydzień. Spojrzałem po wszystkich. Mare przytulała się do mnie, Rose opróżniała butelkę whisky, Aiden gładził dłonie Ayi, a Lucy była gwałcona wzrokiem przez Ethana. Typowe. Objąłem mocno Mare. Jest taka podobna do Crystal... Podejrzewam, że jest jej doppelgangerem, chociaż to mogą być tylko moje przypuszczenia. Zauważyłem, że jedna butelka jest już pusta. Wziąłem ją do ręki i nią pomachałem.
- Zgadnijcie co - uśmiechnąłem się, a dziewczyny zaczęły wiwatować.
*
- Najmłodszy kręci - zaczęłam z uśmiechem.
- Ooo, to my odpadamy - zaśmiał się Aiden.
Julian podał butelkę Lucy i puścił do niej oczko. Dźgnęłam go łokciem w brzuch, posyłając karcące spojrzenie. Niektórzy mieli słabe głowy do alkoholu, ale bardziej mam na myśli dziewczyny. Zgaduję, że po piątym kieliszku Aya będzie tańczyć naga na stole. Lucy zaczęła kręcić. Oczywiście los chciał, aby wyleciało na mnie.
- Pytanie czy wyzwanie? - zapytała z głupim uśmieszkiem. 
- Wyzwanie - odpowiedziałam pewnie.
- Do końca gry, masz mieć ściągnięty stanik.
Nie spuszczając z niej wzroku, odpięłam zapięcie stanika i wyciągnęłam go spod bluzki. Następnie rzuciłam w nią czerwonym, koronkowym stanikiem tak, że wylądował jej na twarzy. Usłyszałyśmy śmiechy i same zrobiłyśmy to samo. Lucy podała mi butelkę. Zakręciłam nią i padło na Juliana. W zasadzie to padło na mnie, ale skoro na nim siedziałam, to czemu by troche nie oszukać?
- Pytanie czy wyzwanie?
Przyglądał mi się uważnie chwilę i odpowiedział:
- Pytanie.
- Kto Ci się bardziej podoba, Jola Rutowicz czy Angela Merkel? [Merkel] [Rutowicz] 
Aiden wybuchnął głośnym śmiechem, a Ethan "dyskretnie" zaczął nagrywać jego wypowiedź.
- O nie, kochanie, wymyśl coś innego, proszę - uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Odpowiadaj albo ściągasz jakąś część ubrania - szeroko się uśmiechnęłam. 
- Merkel - zasłonił twarz dłońmi. - Publiczne samobójstwo.
Ethan wyłączył nagrywanie i pomachał Julianowi telefonem przed twarzą.
- Na pamiątkę, stary.
Julian warknął na Ethana i widząc jego narastające zdenerwowanie, ciągnęłam temat butelki.
- Hej, hej, chłopaki. Następna osoba teraz kręci więc japy, proszę - powiedziałam słodkim, aż do wymiotów głosem.
Julian przytaknął głową i zakręcił butelką. Trafiło na Lucy.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Wyzwanie.
Popatrzył chwilę na nią, to na mnie i powiedział:
- Przeliż się z Mare.
Spojrzałam na leżącą Lucy. Wstałam z Juliana i podeszłam do Lucy wolno. Usiadłam na niej okrakiem. Nachyliłam się do niej, a ona położyła dłoń na policzku. Pocałowała mnie, najpierw wolno, delikatnie. Później uchyliłam lekko usta, dając je dostęp do mojego języka. Lucy ewidentnie się wkręciła, ponieważ po chwili ja znalazłam się pod nią. Z resztą ja sama odwzajemniałam jej pocałunki. Wplotłam dłonie w jej włosy, a jedna z jej dłoni, powędrowała mi pod bluzkę. Usłyszałam syk Juliana i oprzytomniałam.
- Lucy - szepnęłam. - Starczy.
Dziewczyna odsunęła trochę głowę, patrząc mi w oczy. Uśmiechnęła się szeroko.
- Niezła jesteś.
Następnie wstała ze mnie, a ja wróciłam do Juliana, siadając na jego kolanach. Aiden zaczął bić brawo.
- Co ty robisz z mężczyznami, Mare. Dawno nie widziałem Juliana tak napalonego - starał się żartować, ale w jego głosie słychać było drżenie. Czyżby ruszyło go to wyzwanie?
W odpowiedzi oblizałam powoli górną wargę. Usłyszałam jak Rose chrząknęła.
- Kręć, Lucy.
Dziewczyna wykonała polecenie i trafiło na Aidena.
- Zemsta, pytanie czy wyzwanie?
- Wyzwanie, nie dam się zastraszyć.
- Chodź ze mną do osobnego pokoju.
Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na Lucy. No to się dziewczyna rozkręciła.
- Po co? - Aiden wydawał się być tak samo zaintrygowany jak ja.
- No chodź - przekonywała go. - Na minutę.
- Ethan - powiedział do chłopaka, ale nie odrywał wzroku od Lucy. - Ustaw stoper i włącz odliczanie jak usłyszysz zamykanie drzwi.
Aiden wstał i wyciągnął rękę w stronę Lucy. Dziewczyna ją ujęła i razem poszli wgłąb korytarza. Usłyszeliśmy zamykające się drzwi.
*
Aiden P.O.V.
Usiadłem na wielkim łóżku. Byliśmy w moim pokoju. Lucy stanęła przede mną, mimo, że czas leciał, nieszczególnie się spieszyła. W pewnym momencie zaczęła zdejmować swoją czarną, opinającą sukienkę. Wciągnąłem mimowolnie powietrze. Cały czas uważnie na nią patrzyłem. Po chwili stała w czarnej bieliźnie. Wiedziałem, że długo nie wytrzymam siedząc. Była cholernie pociągająca. Wcześniej nie myślałem o Lucy w ten sposób. Nadal oboje milczeliśmy. Miałem wrażenie, że ta minuta ciągnie się w nieskończoność. Gdy zsuwała ramiączko stanika nie wytrzymałem. W wampirzym tempie złapałem ją za pośladki, tak, że nogi owinęła wokół mojego tułowia. Przycisnąłem ją do ściany. Już miałem zerwać z niej ten stanik, gdy usłyszeliśmy pikanie stopera. Puściłem ją, a ona poszła po swoją sukienkę. Ogarnęła włosy, ubrała się i chwyciła za klamkę. Podszedłem do niej i złapałem ją za rękę. Odwróciła się przodem w moją stronę.
- Później to dokończymy - wyszeptałem i mocno ją pocałowałem.
*
Całowałam się z Julianem, gdy Aiden i Lucy wrócili. Ja i Julian doskonale wiedzieliśmy co się tam działo. Słyszymy wszystko w całym domu.
- Mam już dosyć tej gry - palnęła Aya.
- Ja również - powiedziałam, na chwile przerywając pocałunek.
- Aiden, odprowadzisz Aye do jej pokoju? Ja odprowadzę Lucy.
Chłopak przytaknął głową. Julian również wstał z miejsca, ze mną na rękach. Pobiegł do sypialni, omijając wszystkie korytarze w zaledwie pół sekundy. Położył mnie na łóżku, a sam poszedł wziąć prysznic. Zdjęłam bluzkę i spodenki zostając tylko w majtkach. Przecież Lucy miała mój stanik. Położyłam się pod kołdrą. Czekając na Juliana, przypomniał mi się obraz, w głównym hallu. Dziewczyna w zielonej sukni. Usłyszałam jak Julian wyłącza wodę. Po chwili wyszedł z łazienki w samych bokserkach. Widziałam iskierki w jego oczach, gdy zobaczył mnie bez koszulki. Nie był pewien czy chcę, aby położył się obok, więc odchyliłam kołdrę w zapraszającym geście. Gdy położył się obok mnie, pocałowałam go i wtuliłam się w niego.
- Dlaczego jesteś taka idealna - bardziej stwierdził niż zapytał.
- Julian - zaczęłam.
- Słucham, słońce.
- Kim jest dziewczyna, która jest na obrazie w zielonej sukni?
Julian napiął mięśnie. Przez chwilę panowała między nami cisza.
- To nie jest temat na teraz... Opowiem ci wszystko jutro - westchnął.
Przyjrzałam mu się uważnie. Nie chciałam ciągnąć tej rozmowy, gdy byłam napruta.
- A błyskawica w słońcu? - uśmiechnęłam się.
Odsunął się trochę, aby spojrzeć mi w oczy. Trochę rozluźniło go to pytanie.
- W zasadzie to nie jest tatuaż, a znamię, które ma każdy wampir. Każdy narodzony z innego wampira. Słońce - dotknął znamienia. - Oznacza klątwę słońca, słabość.
- A błyskawica? - dopytałam.
- Niezależność, niebezpieczeństwo, nieskończoną moc. Nie każdy ma błyskawice. Zaledwie 20 wampirów na całym świecie. Drugi symbol oznacza moc jaką posiadasz.
Uniósł wyżej dłoń, na wysokości pola mojego widzenia. Po chwili na jego dłoni tańczyły małe iskierki.
- Czy ja też mam moc? Moc jak Aya? - zapytałam pewnie.
- Ogień i błyskawica. Twoja moc nie jest jak moc Ayi, jest o wiele potężniejsza i bardziej destrukcyjna - powiedział poważnie.
- Nauczysz mnie tego jutro? - zamknęłam oczy i odwróciłam się do niego tyłem.
- Oczywiście - objął mnie w pasie jedną ręką.
Ku mojemu zdziwieniu, sen przyszedł mi z łatwością. Tej nocy śniłam o oceanie ognia, dziewczynie w zielonej sukni i potężnej błyskawicy.



sobota, 16 kwietnia 2016

#5

- Nieźle się urządziliście - stwierdziłam.
Julian w tym czasie chodził po domu i rozmawiał z Aidenem na temat alkoholi. Skupiłam całą uwagę na usłyszeniu w jakiej odległości są ode mnie dziewczyny. Przeszłam przez wielki korytarz w kierunku schodów. Sam dom miał trzy piętra, ale ja zatrzymałam się na pierwszym. Przechadzając się przez kolejny labirynt korytarzy, przyglądałam się obrazom. Widziałam kilka osób w arystokratycznych strojach, jeden nawet przypominał mi Juliana. Ile on mógł mieć lat? W każdym razie, trzyma formę. Zatrzymałam się przed jednym, średniej wielkości obrazem. Byłam na nim ja. Moje włosy były upięte, lekko pofalowane, lecz opadały mi na ramiona. Ubrała byłam w zieloną długą suknie.
- Co jest do cholery... - szepnęłam.
Stałam jeszcze chwilę przed obrazem i poszłam w kierunku pokoju, w którym były dziewczyny. Zatrzymałam się przed drzwiami. Wzięłam głęboki wdech i zapukałam. Nie czekając na odpowiedź, weszłam do pokoju. Rose siedziała przy oknie z książką na kolanach, Lucy leżała do góry nogami na łóżku, a Aya podrzucała piłeczką siedząc na pufie, po drugiej stronie pokoju. Na mój widok pierwsza wstała Aya. Upuściła piłkę, podbiegła i przytuliła mnie. Byłam lekko zaskoczona, spodziewałam się, że dziewczyny się przestraszą. Po chwili również ją przytuliłam. Zaraz potem Lucy rzuciła się na nas i mocno wyściskała.
- Nie urwiesz mi głosy jeśli cię przytulę? - dobiegł mnie głos spod okna.
Dziewczyny wróciły na swoje miejsca, ale bacznie mnie obserwowały. Ruszyłam pewnym krokiem w stronę stojącej już Rose. Widziałam w jej oczach lekki strach. Natychmiast się w nią wtuliłam.
- Rose... - załamał mi się głos. - Ja-a... Przepraszam.
Poczułam jak po moim ramieniu spływają łzy. Ruszyło ją to co powiedziałam.
- Nie masz za co, przemyślałam to co się stało. Faktycznie, wieczność spędzona na pożywianiu się krwią nie jest szansą...
Uśmiechnęłam się słabo, odsunęłam się od niej i spojrzałam w oczy.
- To nie usprawiedliwiało mojego zachowania.
- Ale gniew spowodowany wampirzymi uczuciami, tak - w progu pojawił się Ethan. - Lucy, mogę cię na chwilę poprosić? - zapytał poważnie.
Wszystkie od razu spojrzałyśmy na przyjaciółkę, a raczej na tego buraka, który wciąż siedział na łóżku.
- J-jasne - odpowiedziała i wstała z łóżka.
Podeszła chwiejnym krokiem do Ethana i razem opuścili pokój.
Lucy P.O.V.
Wyszłam razem z Ethanem z pokoju. Już widzę mój powrót, kiedy dziewczyny będą pytać "Czego chciał Ethan?". Szczerze mówiąc, sama chciałabym wiedzieć. Chłopak prowadził nas przez kilka korytarzy. Zauważyłam, że jeden pokój ma wywieszoną tabliczkę "Art". Wielka szkoda, że do niego nie weszliśmy. Przeszliśmy przez kuchnie i w rekompensacie za pracownie artystyczną, wyszliśmy na ogród. Zaczęło się już ściemniać. Szliśmy przez kamienną ścieżkę między alejami różnych roślin, takich jak szkarłatne róże, lawendy, magnolie lub nawet kaliny koreańskie. Jednak zatrzymaliśmy się w alei z białymi różami. Obok jednej hodowli stała ławka, na której usiedliśmy. Ethan zerwał jedną różę szybkim ruchem i zaczął obracać nią w dłoni.
- Bałem się, Lucy - zaczął pewnie Ethan.
W przeciwieństwie do mnie, był bardzo bezpośredni i wiedział czego chciał. Serce zaczęło mi bić szybciej. Nie wiedziałam czego mogłam się po nim spodziewać.
- Czego się bałeś? - zapytałam cicho patrząc w ziemie.
- Bałem się o ciebie. Wtedy, gdy Mare rzuciła się na Rose. Równie dobrze to mogłaś być ty. Chłopaki... to znaczy Julian i Aiden, wszystko słyszeli przez ten ich wyostrzony zmysł słuchu. Ja nie wiedziałem co się dzieje i umierałem z  niepewności.
Nie do końca wiedziałam co powiedzieć. Bał się o mnie. Ethan Shaw bał się o mnie.
- Dlaczego?
- Dlaczego co? - powtórzył i zmarszczył brwi.
- Dlaczego się o mnie bałeś?
Ethan patrzył przez pewną chwilę na mnie. Wiedziałam o tym, mimo, że nadal patrzyłam w ziemię. Nagle przysunął się, ujął mnie delikatnie za brodę i pocałował. Wplotłam palce w jego włosy i odwzajemniłam jego pocałunek. Od dłuższego czasu tego chciałam i potrzebowałam.
- Wyjedź ze mną - powiedział między pojedynczymi pocałunkami.
W pierwszej chwili nie zrozumiałam co miał na myśli, ale później powoli się od niego odsunęłam.
- Wyjedź ze mną, Lucy - powtórzył. - Zostaw te dziewczyny. Poradzą sobie bez ciebie. A ja nauczę cię jak być wilkołakiem - ujął moją twarz w dłonie.
- Nie, nie, nie... Ethan, ty chyba czegoś nie rozumiesz. Nie zostawię dziewczyn, są dla mnie jak rodzina.
- To nie jest bezpieczny świat dla ciebie - syknął. - Nie wiesz ile potworów skrywa. Zadając się z nimi, przekonasz się na własnej skórze.
Przeszły mnie ciarki. Co jeśli ma racje? Ethan bardzo mi się podobał, a nasza paczka z super przyjaciółek, stała się dwoma wilkołakami, wampirem i człowiekiem z kompleksami. Nie... To były moje przyjaciółki. Moja rodzina.
- Zostaję z nimi - powiedziałam twardo.
 Ethan wstał. Był wyraźnie zdenerwowany moją odmową.
- Gdybyś jednak zmieniła zdanie, wiesz gdzie mnie szukać.
Pobiegł w kierunku lasu z dużą prędkością, zrozumiałam, że w tym momencie się przemienia. Gdy się oddalał, zauważyłam jego wilczą postać. W pewnym sensie było mi go nawet żal, przyjaźni się z dwoma wampirami. Co w takim razie musi czuć Mare, będąc jedynym Pierwotnym wampirem. Spojrzałam na ławkę, a raczej na różę, która została po Ethanie. Wpatrywałam się w nią przez chwilę, po czym wstałam i poszłam w kierunku domu. Mimowolnie po policzkach zaczęły płynąć mi łzy.
*
- Ciekawe o czym rozmawiają? - bardziej stwierdziłam, niż zapytałam.
 - Daj spokój Mare - odpowiedziała mi Aya. - Ty możesz bzykać się z Julianem, a Lucy z Ethanem nie może?
- Nie bzykam się jeszcze z Julianem - warknęłam.
- Huhu, czyżbym usłyszała JESZCZE? - wtrąciła się Rose.
- A dajcie mi wy święty spokój.
- Przez następną wieczność raczej nie będziesz miała spokoju - dogryzała mi Rose.
- Jednak ty, prędzej czy później umrzesz - ewidentnie ją zgasiłam.
W tym momencie do pokoju wpadła rozpłakana Lucy. Szybko wstałam z miejsca i podeszłam do niej.
- Kicia, co się stało? - zapytałam zatroskana.
Lucy opowiedziała nam co się stało w ogrodzie z każdym, najdrobniejszym szczegółem. Warknęłam pod nosem i wybiegłam z pokoju. Biegłam między korytarzami w nadziei, że Ethan wrócił do domu. Nie pomyliłam się. Siedział na kanapie w salonie, popijając whisky. Stanęłam przed nim z rękami założonymi na siebie.
- Co to miało być? - zapytałam spokojnie.
W odpowiedzi Ethan wzruszył ramionami.
- Jeśli masz mi tu pierdolić kazania to możesz już sobie iść - stwierdził.
Usiadłam obok niego i niemal wyrwałam mu szklankę z dłoni. Upiłam łyka alkoholu.
- Skoro już pijecie, to niech piją wszyscy.
W pokoju zjawił się Julian
- Aiden już poszedł po dziewczyny i alkohol. Przyjdą tu, napijemy się i zagramy w prawdę lub wyzwanie, teraz, tak zwaną "butelkę".
- Bardzo dobrze wiesz, że jak za dużo wypije nie to nie jestem sobą - palnęłam.
- No to szykuje się niezła zabawa.
Julian objął mnie, rozsiadając się na kanapie. Zabrał mi szklankę z whisky i upił łyka.


piątek, 15 kwietnia 2016

#4

Wyjątkowo krótki rozdział.
 -
"Dam radę." Powtarzałam sobie cały czas w myślach, przebiegając z Julianem między tłumem tętniącym życiem. Małe dzieci, nastolatki, dorośli. Kilka grup krwi. Próbowałam zająć swoje myśli czymś innym. Przy każdej podjętej próbie, coś mnie rozpraszało. Świeżak nie może się skupić w wielkim tłumie, duh. Zerknęłam na Juliana. Sprawiał wrażenie niewzruszonego, jakby nic go nie ruszało. Przy samej końcówce, padłam na ziemię. Wtopiłam palce od dłoni w trawę. Byłam cholernie głodna.
- Wyobraź sobie, że zamiast krwi ludzkiej, pijesz krew małych istotek - zaczął Julian. - Nie przeraża cię to, że te wszystkie małe zwierzątka kiedyś spikną się i zmówią przeciwko tobie?
- Mało pociągająca propozycja - splunęłam.
- Brawo, Mare. Nie rozszarpałaś żadnego małego dzieciaczka. Jestem z ciebie dumny - oparł się o drzewo i westchnął teatralnie.
- Jeśli nie przestaniesz, twoja twarz będzie ryła beton - warknęłam. - Swoją drogą, ciekawe co u dziewczyn. Pewnie siedzą przerażone i knują jak się mnie pozbyć.
- Pomijając to, że omal nie rozerwałaś swojej koleżanki na dwie połówki, to nie mają żadnego powodu.
Wstałam i otrzepałam się z ziemi. Nowe spodnie od Prady i co? Trzeba wyrzucić.
- Mam wspaniały pomysł. Najarajmy, nachlejmy i zagrajmy w prawdę albo wyzwanie. Trzeba jakoś załagodzić konflikt między tobą, a przyjaciółkami. Do alkoholu możemy ci dodawać krwi. Dobrze smakuje z burbonem - puścił do mnie oczko.
- Burbon, whisky, czysta, shoty. Boże, Julian. Kocham cię - powiedziałam, uniosłam ręce do góry i zaczęłam machać dłońmi. - Możemy juz wracać? Proszę? - uśmiechnęłam się.
Jednak Julian zdawał się nie zwracać uwagi na to co robię. Wpatrywał się we mnie z delikatnie zmarszczonymi i uniesionymi w górę brwiami. Dolna warga niemal niewidocznie drgała. Musiałam powiedzieć coś dziwnego. Tylko co. Pamiętam tylko jak wymieniałam alkohole z mojej całej przemowy.
- Powiedziałam coś nie-tak? - krzywo się uśmiechnęłam, a w odpowiedzi zaśmiał się cicho.
Podszedł do mnie, podniósł w górę, złapał za pośladki i zaczął całować. Oczywiście to odwzajemniałam. Cieszyłam się chwilą. No tak, "Kocham cię". Chyba nie zrozumiał przenośni, ale jakoś bardzo mi to nie przeszkadzało. Po jakimś czasie wziął mnie na ręce, tak, że miałam głowę położoną na jego klatce piersiowej.
- To był wystarczający trening, wracamy do naszych.
"Naszych." Chciałabym w to wierzyć, ale zmiany w rasach, prędzej czy później nas podzielą.
*
Staliśmy przed drzwiami do domu Juliana. Domu... a raczej willi. Cholernie duża chata. Julian przeszedł przez drzwi bez problemu, ale gdy ja chciałam przejść przez próg, napotkałam na niewidzialną barierę.
- Ekhem - zaakcentowałam.
Julian natychmiast się odwrócił, a następnie uśmiechnął.
- No tak. "Zaproszenie". Mrs. Primera - krzyknął wgłąb domu.
Po pięciu minutach obok niego pojawiła się kobieta w podeszłym wieku, uderzająco podobna do tej z mojego snu. Uśmiechnęła się do Juliana i powiedziała:
- Witam, Panie Walsh. Cóż za piękny dzień. W czym mogę Panu pomóc?
- Witaj Margaret. Doprawdy, piękny. Mogłaby Pani zaprosić do środka tą piękną, młodą istotkę? - spojrzał jej głęboko w oczy.
- Naturalnie, Panie Walsh. Proszę, wejdź do środka - zwróciła się do mnie.
Chwilę stałam w bezruchu. Spojrzałam na swoją stopę. Położyłam piętę tuż przed wejściem i powoli opuszczałam ją w dół. Gdy cała pięta była już poza wejściem, pewniej postawiłam kolejne kroki.
Byłam już w środku.


czwartek, 14 kwietnia 2016

#3

 Aktualizacja w Bohaterach dotycząca wyglądu na gifach, które będą dodawane do każdego posta od teraz :v
-
- Moglibyście zostawić nas same? - szepnęłam do Juliana, siedzącego tuż obok mnie.
Spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem, a ten w odpowiedzi kiwnął głową i razem z resztą chłopaków wyszedł. Siedziałyśmy w milczeniu. Rose nerwowo obgryzała paznokcie, a mnie coraz bardziej irytowała jej obecność. Nie chodziło o to, że nie chciałam, aby tu była, ale czułam się przy niej nieswojo. Cały czas słyszałam i czułam bicie jej tętnicy szyjnej oraz przepływ krwi. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Ayi.
- Kto by pomyślał. Wilkołaki, Pierwotny wampir i człowiek w jednym pokoju.
- Przestań nazywać nas rasami - warknęła Rose.
- Nawet się jeszcze nie przemieniłyście. Klątwa Półksiężyca aktywuje się przy morderstwie - mruknęłam.
- A może jesteś zazdrosna, co Rose? - zignorowała moją wypowiedź.
W pokoju panowała cisza. Po tym jak Rosalie odbiła chłopaka Ayi, nasza przyjaźń była wystawiona na próbę. Do tej pory Aya ma o to żal do Rose. Kiedyś w naszym kwadracie ja i Lucy oraz Aya i Rose przyjaźniłyśmy się bardziej niż z resztą. Po tym incydencie Aya szła bardziej w naszą stronę, a Lucy została odepchnięta. Coś mi mówi, że będzie też tak w tym przypadku.
- To nie fair, że wy dostałyście taką szanse od losu, a ja nie - krzyknęła w końcu.
- Szansa od losu? - powtórzyłam ironicznie. - Szansą od losu nazywasz pożywianie się krwią ludzi? To jest właśnie dla ciebie szansa? - zasypywałam ją pytaniami.
Wstałam i podeszłam do wciąż siedzącej Rose. A raczej nad-przyrodzenie szybko podbiegłam i znalazłam się obok niej. Gdy się zorientowała omal nie przewróciła się z fotela, jednak stanęła za nim. W każdym razie nie mogła równać się z moją prędkością.
- A żebyś wiedziała, posiadasz niezwykłe umiejętności i jesteś N I E Ś M I E R T E L N A.
- I kłócisz się z N I E Ś M I E R T E L N Y M, P I E R W O T N Y M wampirem? Jakże głupio z twojej strony.
Rose zamilkła. Dotychczas siedzące dziewczyny, stały już za mną.
- Nie rób niczego głupiego, Mare - szepnęła Lucy.
Poczułam jak moje oczy znów przybierają dziwną postać. Momentalnie rzuciłam się na Rose. Wszystkie emocje były silniejsze. Wszystko czułam bardziej. Jednak zamiast wyrwać serce Rose, byłam przyciskana do ściany i trzymana mocno za gardło. Nie czułam podłogi pod nogami. Złapałam za rękę Aidena i zaczęłam ją drapać. Chłopak nie reagował.
- Nie rób niczego głupiego, Mare - powtórzył.
Nie miałam zamiaru się go słuchać. Moim celem było pokazać Rose, czym tak naprawdę się stałam. Że bycie wampirem to nie tylko nieskończone życie. Kopnęłam Aidena w brzuch z taką siłą, aż znalazł się na końcu pokoju i leżał w tynku od ściany.
- Julian - usłyszałam obolały głos Aidena.
Jego brat natychmiast odwrócił się w moją stronę. Zauważyłam, że w ręku trzyma drewniany kołek - prawdopodobnie połamał krzesło. Od drugiej strony złapał mnie Ethan i ugryzł w szyję. Na początku poczułam przeraźliwy ból i odrętwienie. Jad wilkołaka. Nieszkodliwy dla Pierwotnych. Zignorowałam ból z nadzieją, że zaraz przejdzie. Zamachnęłam sie i uderzyłam Ethana z łokcia. Chłopak odskoczył i upadł na podłogę zwijając się z bólu. Kątem oka zobaczyłam przerażone spojrzenia Ayi i Lucy, które wyprowadzały Rose z pokoju. Nie chciałam dać za wygraną. Jednak przy mnie znalazł się Julian, który mocno przytrzymał mnie w pasie.
- Naprawdę nie chcę tego robić - szepnął smutny. - Ale nie dajesz mi wyboru.
Po tych słowach złapał mnie mocno za szyję i skręcił mi kark.
*
Nie spodziewałam się, że właśnie tak wygląda śmierć. Siedziałam w poczekalni lekarskiej. Obok mnie były trzy osoby. Kobieta i dwóch mężczyzn. Reszta krzesełek była pusta.
- Przepraszam, może mi ktoś powiedzieć, co tu się dzieje? Gdzie ja jestem? - zapytałam.
Niższy mężczyzna wybuchnął śmiechem.
- Co jest w tym takiego zabawnego? - uniosłam pytająco brwi.
- Musisz mu wybaczyć - odrzekł drugi mężczyzna. - Umarł przez Złoty Strzał. Po śmierci ten efekt jeszcze się utrzymuje. Wracając do twojego pytania. Jesteśmy w twojej głowie.
- Co?
Mężczyzna nie odpowiedział, ponieważ drzwi gabinetu się otworzyły. Wyszła z nich bardzo niska Pani. 
- Obiekt 99B2 zwany jako Erik Adven proszony do Dr. Owena.
Niższy mężczyzna poszedł za starszą panią, a drzwi gabinetu ponownie się zamknęły.
- Nie mamy czasu, zaraz się wybudzisz. Za każdym razem gdy umrzesz, pojawisz się w innym miejscu. Mogą być tam znajomi bądź nieznajomi tak jak my. Nie bierz do siebie tych snów. Nie żyjesz, ale się obudzisz.
Obraz wokół zaczął się powoli rozmazywać.
- Na nas czas - powiedziała kobieta dotychczas milcząca.
*
Obudziłam się na kolanach Juliana. Czułam jak bawi się moimi włosami.
- Wstawaj księżniczko.
Był już wieczór, a my siedzieliśmy na ławce w parku. Dopiero teraz dochodziło do mnie co się stało. Chciałam zabić swoją przyjaciółkę, tylko dlatego, że powiedziała coś co mi się nie podobało. Jak do cholery to się stało? Natychmiast się podniosłam.
- Boże, Julian co ja zrobiłam. 
- Uspokój się, nic nie zrobiłaś - spojrzał błagalnym tonem. - Nie zadręczaj się. Jesteś świeżakiem, po przemianie minął zaledwie dzień. Nie możesz opanować wszystkich nawyków od tak.
Julian wstał i podszedł do mnie. Objął mnie w pasie i przytulił, ale to nie był czas na czułości. Odepchnęłam go delikatnie.
- Do cholery spójrz na mnie! - rozkazałam mu. - Wiesz czym jestem? Potworem - krzyknęłam głośniej niż poprzednio. 
- Pozwól, że coś ci wytłumaczę, kochana. Pozwól, że się przejdziemy - podał mi dłoń.
Po chwili zrozumiałam o co mu chodzi. Muszę opanować moją złość. Nie dać się jej. Złapałam jego dłoń i poszliśmy przed siebie.
- Są dwa typy wampirów. Te, które zabijają dla zabawy, przyjemności i te, które cenią sobie ludzkie życie. Mimo, że jest późna pora, w tym parku na pewno ktoś będzie.
Julian szedł dalej i zamknął oczy. Wiedziałam co robił. Wytężał swój zmysł słuchu.
- Za dwa zakręty jest droga do Wesołego Miasteczka. Będę cię trenował, a trening zaczniemy dzisiaj. Nie będzie to nic wielkiego. Przejdziemy przez cały obszar, a ty nikogo nie zaatakujesz. Maksymalnie 10 minut, a w wampirzym tempie jakieś 3. Dasz radę 3 minuty nie myśleć o zatopieniu w kimś twoich kłów?
Kiwnęłam potakująco głową.
- Dam radę.

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

#2

Wtuliłam się w kołdrę i ziewnęłam kilka razy. Głowa bolała mnie niemiłosiernie od wczorajszego kaca. Dodatkowo promienie słońca bardzo mnie drażniły. Uświadamiając sobie gdzie jestem, zerwałam się z łóżka. Rozejrzałam się po pokoju. Byłam w swoim domu.
Co się stało wczoraj? Jak się tu znalazłam?
Złapałam szybko za telefon i wybrałam numer do Ayi.
- No dalej kurwa, odbieraj - niemal krzyczałam do słuchawki. - Ja pierdole...
Rozłączyłam się i zadzwoniłam do Lucy. Po 3 sygnałach odebrała.
- H-halo...? - powiedziała wyraźnie zaspana.
- Kurwa mać, wstawaj.
- Co drzesz tego ryja?
- Przypomnij sobie kurwa, co się wczoraj działo, a później nadwyrężaj pyska - warknęłam.
Podczas, gdy Lucy kminiła o co mi chodzi, przeszłam się do kuchni i otworzyłam lodówkę. Przy mleku była karteczka. Odłożyłam telefon na blat i dałam na głośnomówiący. Wyciągnęłam mleko i zerwałam karteczkę. "Dobre na kaca, nie chciałem cię budzić"
- Ja pierdole, no nie - rozejrzałam się instynktownie wokół siebie. - Który z was tu był... - szepnęłam.
- O JA PIERDOLE! MARE! PAMIĘTAM! - krzyknęła Lucy.
- Pysk kurwa, pysk. Ja też mam kaca - napiłam się mleka.
- Nie pamiętam jak znalazłam się w domu. Kiedy ty pobiegłaś to goniłyśmy cię z Ayą, ale, ale zgubiłam ją, bo było ciemno i wtedy ktoś mnie złapał i poczułam taki okropny ból, jakby ktoś mi wyrywał kręgosłup i wtedy usłyszałam znajomy głos i... i...
- Miałam podobnie - przerwałam jej.
- S-serio?
- Dzwoniłam do Ayi, ale nie odbiera.
Nagle poczułam niesmak w ustach. Pobiegłam do zlewu i zwymiotowałam mlekiem. Poczułam straszny głód. Złapałam szybko za telefon i drżącymi rękami zmieniłam tryb na normalny. Przystawiłam telefon do ucha.
- Lucy, coś się ze mną dzieje. Ruch dupę i zapierdalaj tu, teraz.
Usłyszałam ciszę i sygnał rozłączenia. Rzuciłam telefonem w kąt kuchni. Pobiegłam do łazienki i obmyłam twarz wodą. Unosząc głowę w kierunku lustra zobaczyłam, że coś dziwnego dzieje się z moimi oczami. Odskoczyłam do tyłu trafiając na zimną, kafelkową ścianę. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Kilka razy dotknęłam skóry pod oczami, aby sprawdzić czy to nie sen. Poszłam powoli na werandę i otworzyłam drzwi. Wpadające do domu promienie słoneczne oparzyły moją skórę tak, że musiałam się odsunąć.
- Witaj, kochana - powiedział Julian i wszedł do domu, zamykając drzwi, jak gdyby nigdy nic.
Dopiero po chwili zobaczyłam torebki z krwią w jego dłoni.
- Co się ze mną dzieje...? - zapytałam niepewnie.
Julian wygodnie rozsiadł się na fotelu w salonie.
- Otóż przechodzisz właśnie przemianę. Czujesz wszystko mocniej, bardziej bla, bla, bla.
- Przemianę? - powtórzyłam.
- Przemianę w wampira, naturalnie - po tych słowach rzucił do mnie pierścionek, złapałam go. - Chroni przed słońcem, załóż.
Wykonałam jego polecenie. Zaczęłam łączyć wszystko w jedną spójną całość.
- To przez Jezioro. O to wtedy pytał Ethan. Czy wiemy jak działa jezioro... Dziewczyny też to przechodzą?
Uśmiechnął się.
- Nie, dziewczyny, czyli Aya i Lucy, przechodzą przemianę o wiele boleśniejszą. Ty jesteś wampirem, a one wilkołakami. Jednakże, aby "włączyć" Klątwę Księżyca, muszą zabić człowieka. Przy małej manipulacji, nie będzie to trudne.
- Kim wy jesteście? - zapytałam, przypominając sobie o tatuażu Juliana.
Nie odpowiedział mi, ponieważ przerwał mu dzwonek do drzwi.
- Zapomniałem dodać, że twoja transformacja odbyła się pierwsza - zamilkł na moment i skupił się. - Lucy jest ostatnia.
- Wejdź - krzyknęłam.
Usłyszeliśmy otwierające się drzwi, a zaraz później do salonu wpadła Lucy.
- Przeszkadzam? - zapytała zdziwiona.
- Nie, wręcz przeciwnie. Siądź - Julian wskazał dłonią na kanapę. - Ach! Byłbym zapomniał. Masz - rzucił w moją stronę torebkę z krwią, złapałam ją. - Śmiało, nie krępuj się.
Spojrzałam na torebkę, otworzyłam korek i niepewnie przystawiłam do niego usta. Najpierw napiłam się wolnego łyka, ale później wkręciłam się w tą czynność. W maksymalnie 5 sekund opróżniłam cały woreczek.
Lucy wciągnęła powietrze.
- Nie chce mi się tego znów tłumaczyć - złapał się za głowę Julian.
Znów usłyszeliśmy otwierające się drzwi. Tym razem do domu wpadli wszyscy. Rozsiedli się na kanapie bez słowa wytłumaczenia.
- Może ja zacznę - powiedział Ethan. - Wchodząc do Kryształowego Jeziora w pełnie, nieświadomie przemieniłyście się... To czy stajecie się wampirami, wilkołakami czy czarownicami jest zupełnie losowe.
- Co ty nie powiesz? - warknęła Lucy.
- Od razu mówię, że nie da się tego cofnąć. Wszystkie macie opiekunów, nauczycie się z tym żyć... wszystkie oprócz Rosalie - momentalnie wszyscy spojrzeli się na nią.
- Dlaczego ja nie mam opiekuna? - zapytała.
- Bo jesteś tylko marnym człowiekiem, nie pływałaś - mruknął Aiden.
- Ja jestem opiekunem Lucy, Aiden Ayi, a Julian Mare. Jeśli macie jakiekolwiek pytania, mówcie teraz.
- Klątwa Słońca i Księżyca, przemienione bez udziału innego wampira. Pierwotna - wyrecytowałam. - Czytałam gdzieś o tym.
- Zgadza się - przytaknął Aiden. - Masz moc jakiej my dwoje nie mamy - wskazał na siebie i Juliana. - Ethan jest wilkołakiem.
- Skoro jesteśmy już po części wstępnej, opowiemy wam o każdym gatunku - zaczął Julian. - Pozwólcie, że zacznę od swojej rasy. Wampiry jak popularnie wiadomo, żywią się krwią. Alkohol również nie wyrządza im krzywdy. Wampiry się nie rozmnażają, chociaż kochają próbować. Ich zdolności to nieśmiertelność, regeneracja, nadprzyrodzona prędkość i siła, wyostrzone zmysły, kontrola emocji, kontrola snów, perswazja i kły. Słabości to werbena, drewniane kołki, ale w wypadku Pierowtnej, kołek Bialego Dębu, który obecnie nie istnieje, wyrwanie serca, ugryzienie wilkołaka, złamanie karku nie jest śmiertelne, ale powoduje utrate przytomności wampira na kilka godzin, wysuszenie ciała spowodowane brakiem dostępu do krwi i lekarstwo na nieśmiertelność, obecnie nie istnieje.
- Moja kolej - zaczął Ethan. - Wilkołaki dzielą się na Alfy, Bety i Omegi. Zdolności wilkołaków to szybka regeneracja, nadprzyrodzona siła, prędkość, zmysły, zręczność i odporność, zmiennokształtność, wykrywanie kłamstwa, jad wilkołaka może zabić zwykłego wampira, nie Pierwotnego.Wady to dekapitacja czyli oderwanie głowy równa się z natychmiastową śmiercią, wyrwanie serca, tojad i złamanie karku.
Spojrzałyśmy z dziewczynami po sobie.
- Jeden dzień, a tak wiele zmienił.
- Przygotujcie się dziewczyny, musimy was przygotować do życia w społeczeństwie.

Oczy wampira/Oczy wilkołaka

#1

Słowniczek:
*"I’m going back to my roots. Another day, another door. Another high, another low" - Fragment piosenki Imagine Dragons - Roots,
*trójki - trzeci ząb od góry nazywany kłem.
 -

- Czas zacząć najlepszą noc w życiu! - krzyknęła Lucy, a ja jej wtórowałam.
Aiden już przygotowywał ognisko, Aya siedziała na zgrzewce piwa, Lucy odpaliła już muzykę z telefonu i tańczyła z butelką Desperados w ręce, a Rosalie wpatrywała się cały czas w Juliana, który szedł za mną krok w krok. Podeszłam bliżej palącego się już ogniska i wzięłam pierwszą butelkę piwa. Za mną pojawiła się Rose, która roześmiana wyciągnęła mi piwo z dłoni. Ja, nie chcąc już się z nią użerać wzięłam sobie drugie. Aya narzuciła mi rękę na ramię. Od wypitych głębszych w domu zachwiałam się i z Ayą upadłyśmy na piasek.
- Przynajmniej piwo całe - palnęłam.
- Iks dededede - odpowiedziała.
Wstałam, podniosłam Ayę i złapałam ją za rękę. Pobiegłyśmy do reszty, która już tańczyła przy morzu alkoholu.
-"I’m going back to my roots. Another day, another door. Another high, another low"* - śpiewała Lucy.
Doskonale wiedziała, że uwielbiam tą piosenkę i od razu się do niej przyłączyłam. Nasz śpiew brzmiał raczej jak jakiś jazgot, a nie jak śpiew. Jednak nikomu to nie przeszkadzało. Następnie zakręciłam się przypadkowo obok Aidena, myśląc, że to Julian. Mimo to, Aiden nie miał nic przeciwko moim tańcom. Po chwili, moje zmieszanie zobaczyła Lucy, podeszła do mnie i zatańczyłyśmy koślawe tango. Gdy kończyłyśmy na pozie gdzie Lucy trzymała mnie, a ja zwisałam w powietrzu usłyszałyśmy krzyki:
- Pocałuj ją! Gorzko, gorzko!
Spojrzałyśmy po sobie i dałyśmy sobie przysłowiowe buzi. Później sięgnęłam po kolejne piwo, i kolejne, i kolejne. Byłam już nieźle wstawiona. Alkohol zrobił swoje i zanim się nie obejrzałam, całowałam się z Julianem. On chyba był równie nieświadomy co ja. Tą chwile przerwał nam kolejny krzyk i odskoczyliśmy od siebie.
- Co jest kurwa? - zapytałam retorycznie.
Krzyk Rose. Pobiegłam z Julianem w stronę wrzasku, a za nami Aya. Aiden i Lucy zdawali się nie przejmować sytuacją i popijali piwo podczas rozmowy o życiowych sprawach i polityce. Na miejscu zobaczyliśmy Rose stojącą przed jakimś chłopakiem.
- ...ałem cię przestraszyć - wpadliśmy w środek rozmowy.
- Jakiś problem? - powiedział przytomnie Julian.
Przez chwilę miałam wrażenie, że oczy Juliana zaświeciły się na żółto, a jego trójki* nienaturalnie się wydłużyły. Złapałam go mocno za rękę, ale on wciąż mierzył wzrokiem chłopaka. Po chwili jego usta rozciągnęły się w uśmiechu.
- Ethan Shaw. Kope lat, stary - Ethan zdawał się być tak samo zaskoczony jak my wszyscy. - Walsh.
Chłopak zakrył usta i zaczął chichotać.
- No nie pierdol, że to ty, ziomek. Najlepszy rozgrywający w historii - Julian podszedł do Ethana i zbił piątkę.
- Nikogo nie pierdole. Jeszcze - uśmiechnął się szerzej.
- Zrobiliście sobie tu imprezę, hm? Nad Kryształowym Jeziorem... - ściszył trochę głos. - One wiedzą?
- Co wiemy? - odezwałam się pierwszy raz w rozmowie. Tym razem Julian mocniej ścisnął moją dłoń.
- Nieważne, kochana.
Julian złapał mnie w pasie i podniósł do góry.
- Kontynuujmy imprezę.
Po tych słowach Julian pobiegł ze mną na rękach do jeziora. W międzyczasie zdjęłam spodenki i bluzkę. Przy wejściu do jeziora Julian mnie upuścił i pobiegłam dalej sama. Zanurkowałam i płynęłam wgłąb jeziora. Było tak zaskakująco czyste, że idealnie widziałam pod wodą. Nagle złapało mnie coś za nogę i pociągnęło w dół. Zaczęłam się wiercić i udało mi się odwrócić. To były Aya i Lucy. Od razu płynęłam w górę, aby się wynurzyć. Dziewczyny popłynęły za mną.
- Co wy odpierdalacie - zaśmiałam się.
- Nie ma ich - szepnęła Lucy. - Zniknęli.
- Co ty pierdolisz, za dużo alkoholu, co? - burknęłam.
- Ona mówi serio, Mare... Julian, Aiden, a nawet ten nowy Ethan... Oni zniknęli. Rose też tu nie ma - ściszyła głos.
- Wkręcacie mnie - powiedziałam pewnie, ale tak naprawdę spanikowałam.
Wyszłam z jeziora jak najszybciej się dało. Rozejrzałam się wokoło i faktycznie nikogo oprócz nas nie było.
- Kurwa, to nie jest zabawne - krzyknęłam.
- Sprawdzałyśmy już Mare... - Lucy położyła mi dłoń na ramieniu. - Nie ma ich.
- Nie wiem jak wy, ale ja stąd kurwa spierdalam - warknęłam.
Zebrałam szybko ubrania i telefon z ziemi i pobiegłam przed siebie. Kilka razy traciłam równowagę, ale cały czas wstawałam. Było około 4 w nocy, serio przerażająco. Nie widziałam niczego przed sobą. Nie potrafiłam włączyć latarki w telefonie, ponieważ trzęsły mi się ręce. Biegłam kilka minut, aż w końcu natrafiłam na coś... albo raczej na kogoś. Krzyknęłam z przerażenia w myśli, że jest to gwałciciel lub morderca.
- Mare, Mare, spokojnie. Jestem tu - głos Juliana nie przemówił do mnie, ale chłopak podszedł bliżej i mnie przytulił.
- Gdzie ty kurwa byłeś, co. To nie było kurwa zabawne - powiedziałam z łzami w oczach.
- Poszedłem się odlać, ale się zgubiłem. Co jest? Gdzie jest reszta?
- Uciekłam stamtąd... nikogo nie było.
Zakręciło mi się w głowie. Złapałam się mocno za koszulę Juliana, ale to nic nie dało. Zemdlałam.